Znalazłam na Bali kilka miejsc, w których uwielbiam ćwiczyć jogę. Jedna z nich prowadzona przez balijskiego szamana jest połączeniem intensywnych ćwiczeń i grupowej medytacji.
Pewnego wieczoru spotkałam tam młodą parę. On wysoki, kręcone włosy, dobrze ubrany, pracuje w branży PR. Ona z lekkim zacięciem artystycznym i bzikiem na punkcie jogi i duchowości. Spodziewali się dziecka, była w 6tym miesiącu ciąży…..i non stop jarała Iqosy. Papieros za papierosem. Na ten widok moje całe zen pękło jak bańka i przez głowę latało już tysiąc myśli.
Po pierwsze, albo ćwiczysz jogę i się na tym skupiasz, albo olewasz to, a nie odchodzisz po co trzeciej asanie na bok zapalić.
Po drugie, albo jesteś na detoksie i odnowie duchowej, albo jarasz szlugi.
Po trzecie, jak można tyle palić?
Po czwartek, jesteś w ciąży kobieto!!
Wyobraź sobie, ze jeszcze nikt jej nie zwrócił uwagi! Sami oświeceni i uduchowieni ludzie. Ćwiczą ciało i ducha, ale co z ich poczuciem niesprawiedliwości? Po sali grasują jedynie wymienne spojrzenia. Najgorzej, pewnie znowu coś palnę i zrobi się dym, a jestem tutaj żeby się uspokoić, a nie denerwować. Powstrzymuje się i staram się nie nawiązać rozmowy. Dobrze mi idzie. Niestety los chciał, że jej partner stanął nagle obok mnie w kolejce po wodę. A ja połknęłam resztki silnej woli z łykiem tego zimnego trunku.
- Skąd jesteś?
- Z Rumunii
- A Twoja dziewczyna?
- Też.
- Słuchaj, przepraszam,, ale sumienie nie da mi przejść obok tej sprawy obojętnie. Czy wiesz co pali twoja dziewczyna?
- Tak, epapierosy
- Tak. Iqosy. Mój narzeczony też to pali. Wkońcu nie śmierdzi dymem i mogę się do niego przytulać. Fakt, są bez substancji smolistych, ale z ogromną zawartością nikotyny.
- Nie wiem, moja dziewczyna pali, nie ja.
- Oczywiście, ale to wy wspólnie jesteście odpowiedzialni za nowe życie.
- Lekarze mówią, że można palić Iqosy, są zdrowe.
- Słuchaj, nie wiem skąd bierzesz lekarzy. Ale musisz wiedzieć, że nikotyna przenika do dziecka przez łożysko. Przy każdym zaciągnięciu się dziecko reaguje kaszlem, krztusi się i brakuje mu tlenu niezbędnego do prawidłowego wzrostu i rozwoju. Tętno płodu podwyższa się i powoduje to niedotlenienie, co nie pozwala rozwijać się prawidłowo i skutkuje niedożywieniem. Ale konsekwencje mogą być dużo poważniejsze….
- Okej. Powiedział niewzruszony, ale lekko zakłopotany.
- Dobra, inaczej. Urodzi dziecko z głodem nikotynowym, które będzie non stop beczeń i nie da wam spokoju…Zmarnujecie też kupę czasu w szpitalach i przychodniach.
- O….
- Proszę obiecaj mi coś i zrób reserch na ten temat, ok?
- Okej
Typ wyglądał mi na dość mocnego pantofla. Ale może troska o nienarodzone dziecko będzie mocniejsza niż strach przed partnerką?
Ale czy ta rozmowa to ma sens? Czy dziewczyna przestanie palić? Czy nie szkoda czasu i nerwów? Co by zrobiła moja przyjaciółka? Czy dobrze zrobiłam, że się wtrąciłam? Co Ty byś zrobiła?
Mimo tych pytań poczułam się lepiej. Nie rozmawiałam z tym chłopakiem szukając wrażeń i adrenaliny, tylko walczyłam o kogoś kto nie ma jak stanąć w swojej obronie! Do tej pory nigdy się nie angażowałam, nie stawałam w obronie słabszych, nie narażałam na awantury. Po co, żeby i mi się oberwało? Jeszcze niedawno przewróciłabym tylko oczami i pomyślała, że to nie moja sprawa, a laska jest idiotką, z którą nie warto gadać. Dopiero bycie matką zdefiniowało we mnie priorytety, o które wiem, że trzeba walczyć.
Nie chodzi mi o to, żeby publicznie zwracać uwagę i wprowadzać kogoś w zakłopotanie. To jest sprawa postawy, którą przyjmujesz. Możesz być biernym obserwatorem, lub zaangażowaną osobą, która nie boi się zająć stanowiska. Twój wybór.
Chyba nikt z nas nie chciał by być na miejscu tego dziecka?
Zgadzam się z Panią w 100%. Brawo! Również nigdy nie angażowałam się w żadne tego typu dyskusje, chyba z lęku przed tym, żeby samej nie oberwać, a z drugiej strony dochodziłam do wniosku, że moja uwaga i tak nic nie da, więc nie ma sensu i szkoda czasu i nerwów. Moje podejście diametralnie zmieniło się półtora roku temu, kiedy sama po raz pierwszy zostałam matką i jeśli chodzi o obronę tych najmłodszych to nie przejdę już obojętnie, nawet jeśli ktoś w danym momencie „oleje temat” i mnie, to łudzę się, że jeśli usłyszy to od kilku takich osób jak ja, wreszcie się nad tym zastanowi. Nie rozumiem palenia w ciąży, jak również picia alkoholu – niby jeden kieliszek – „dla zdrowia” – dla mnie w ciąży nie ma taryfy ulgowej w tym temacie.
Tak lekko i przyjemnie się czyta te wpisy! Pozdrawiam z pełnej smogu, ale i słońca Warszawy!